media o nas - Legionowskie WOPR

Otwarcie nowej bazy

1 lipca o godzinie 9.30 w Zegrzu Południowym przy ul. Warszawskiej 39 B odbyło się oficjalne otwarcie nowego budynku Bazy Ratowniczo-Szkoleniowej dla Legionowskiego Wodnego ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.

Jak podaje Mazowiecki Urząd Wojewódzki w Warszawie, od 1 lipca 2011 roku do 30 czerwca 2012 roku zwiększy się ilość rejonów operacyjnych i miejsc stacjonowania zespołów ratownictwa medycznego. Między innymi w Legionowie, Zegrzu i Serocku już teraz stacjonują jednostki obsługujące ponad 90 748 mieszkańców Powiatu Legionowskiego. Rozdysponowanie według nowych zasad zespołów ma umożliwić jak najlepsze wykorzystanie zasobów. Dzięki tym zmianom powstała rónież nowa lokalizacja dla LWOPR. Otwarcie nowej siedziby dla służb ratwoniczych w Zegrzu Południowym zgromadziło wiele osobistości. To miejsce będzie w przyszłości łączyć działania karetki wodnej, zespołów naziemnych oraz ratownictwa powietrznego. O roli, jaką na tym terenie odgrywa służba ratownicza, mówił w swoim przemówieniu podsekretarz stanu w ministerstwiezdrowia Marek Haber, odpowiedzialny za ratownictwo medyczne w Polsce. Przemówienia wygłaszali Wojewoda Mazowiecki Jacek Kozłowski oraz dyrektor departamentu w MSWiA Edyta Muszyńska.

Współpraca
O godzinie 10.00, na oczach zgromadzonych ratowników i gości, Prezes Legionowskiego WOPR Krzysztof Jaworski oraz Komendant Stołeczny Policji Adam Mularz podpisali porozumienie o współpracy. W uroczystościach wzięli udział przedstawiciele lokalnych władz i placówek medycznych oraz 107 zaproszonych osób, m. in. Starosta Legionowski Jan Grabiec, Wójt Gminy Nieporęt Sławomir Mazut i Wójt Gminy Wieliszew Paweł Kownacki. Podczas uroczystości nieoficjalne gratulacje na ręce prezesa Krzysztofa Jaworskiego LWOPR składało się wiele gości, m. in. Prezes Okręgu Mazowieckiego Ligii Morskiej i Rzecznej kpt. ż. ś. Andrzej Potapowicz. – To organizacja, która nie jest w pełni dofinansowana i doposażona – mówi kapitan i równocześnie ratownik Legionowskiego WOPR, który wie, jak istatną rolę spełnia ratownictwo wodne, by zapewnić bezpieczeńśtwo wypoczywających nad Zalewem Zegrzyńśkim. O prośbach o zapewnienie stałych etetów dla ratowników, by zapewnić ratownikom godne warunki pracy, zwracano się i w innych przemówieniach. Po oficjalnych uroczystościach nowy obiekt został poświęcony przez księdza i przecięto wstęgę otwierającą budynek.

Liczy się czas
Stała karetka pogotowia ratunkowego zyskała nowe miejsce wyczekiwania. To zespół podstawowy ratownictwa medycznego. – Jest to ukłon wojewody w stosunku do powiatu legionowskiego – mówił Dyrektor Sebastian Petrykowski. – Mamy jedną karetkę więcej. Zintegrowany system ratownictwa pomiędzy WOPR-em, Policją, Strażą Pożarną i naszymi zespołami ratownictwa medycznego zapewnia bezpieczeństwo dla naszego społeczeństwa. Ratownictwo lotnicze będzie w przyszłości tu lądować rónież w nocy. Czas transportu pacjenta do szpitala znacznie się skróci. Karetka będzie stacjonować w Zegrzu 24h na dobę przez cały rok. Być może w przyszłości uda się stworzyć tu centrum powiadamiania nie tylko dla powiatu ale rónież dla okolicznych terenów. Nad Zalewem Zegrzyńskim wypoczywa w sezonie letnim ogromna liczba turystów.

Pokazowa akcja Legionowskiego WOPR na otwarcie bazy

Człowiek wypadł za burtę łodzi na Zalewie Zegrzyńskim. Do akcji wkracza Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe. Woprowcy z Legionowa, z okazji otwarcia nowej siedziby, zorganizowali pokazową akcję.
Zadaniem ratowników było dostarczyć rozbitka na brzeg w czasie ok. 5 minut.

Z wody do śmigłowca
Najpierw do akcji przystąpili płetwonurkowie. Pomogli wyciągnąć poszkodowanego, na specjalnej desce, do łodzi ratunkowej, która przetransportowała go na brzeg. Na nowowybudowanej płycie wylądował śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, który przetransportował do szpitala wyłowionego z wody mężczyznę. Według takiego scenariusza została przeprowadzona akcja.

Przede wszystkim ratownicy
– Nowa Baza to efekt pracy ratowników i wielu przyjaciół naszej organizacji – powiedział prezes LWOPR Krzysztof Jaworski. Legionowski WOPR to nie tylko budynek i łodzie ratunkowe, ale przede wszystkim ratownicy, z których jestem bardzo dumny – dodał Jaworski
Przy okazji otwarcia podpisano porozumienie o współpracy pomiędzy LWOPR, a Komendą Stołeczną Policji
TVN Warszawa

GRODNO wsparło budowę Legionowskiego WOPR-u

1 lipca 2011r. w miejscowości Zegrze odbyło się otwarcie bazy Ratowniczo – Szkoleniowej Legionowskiego WOPR, której wsparcie przy budowie udzieliło GRODNO S.A. Po okolicznościowych przemówieniach zaproszeni goście mogli z bliska zobaczyć symulowaną akcję ratowniczą z wykorzystaniem łodzi, nurków, karetki wodnej i lądowej, oraz śmigłowca Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.
GRODNO S.A.

Porozumienie dotyczące bezpieczeństwa nad Zalewem Zegrzyńskim podpisane!

Wczoraj rano na terenie nowo otwartej bazy ratowniczo-szkoleniowej legionowskiego WOPR w Zegrzu Południowym podpisane zostało porozumienie dotyczące współdziałania obu służb w zakresie bezpieczeństwa i porządku na wodach Jeziora Zegrzyńskiego. Porozumienie podpisali Komendant Stołeczny Policji oraz Prezes Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Uroczystość otwarcia od dawna już oczekiwanej nowej bazy ratowniczo-szkoleniowej legionowskiego WOPR odbyła się 1 lipca w Zegrzu Południowym przy ul Warszawskiej. Zbiegła się ona w czasie z podpisaniem przez Komendanta Stołecznego Policji nadinsp. Adama Mularza oraz Prezesa Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego porozumienia, w którym zobowiązali się do działań zmierzających do podnoszenia stanu bezpieczeństwa i porządku na wodach i terenach przyległych oraz ograniczenia liczby utonięć w Jeziorze Zegrzyńskim i jego dopływach.

Ponad to współpraca polegać będzie między innymi na przekazywaniu pozyskanych informacji w zakresie osób kąpiących się, pływających i uprawiających sporty wodne, a także zagrożeń nawigacji i nawiązaniu stałej łączności radiowej WOPR i Komisariatu Rzecznego Policji. W uroczystości udział wzięli także zaproszeni goście, między innymi Wojewoda Mazowiecki a także przedstawicele MSWiA.

Wszystko to z pewnością wpłynie na bezpośrednie bezpieczeństwo tysięcy osób wypoczywających nad samym Zalewem Zegrzyńskim jak i w jego okolicach.

Komenda Stołeczna Policji.

Baza ratowniczo – szkoleniowa WOPR otwarta

Legionowskie Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe dysponuje nową bazą ratowniczo – szkoleniową, którą wybudowano w Zegrzu Południowym. Inwestycja poprawi warunki pracy ratowników. W uroczystości otwarcia placówki wziął udział wojewoda Jacek Kozłowski.
W nowym budynku znajdują się: szatnie, kuchnia, dwa pomieszczenia biurowe, pokój ratownika dyżurnego WOPR, sala wykładowa, pokoje z węzłami sanitarnymi oraz pomieszczenia magazynowe i techniczne. W ośrodku stacjonuje wodna i lądowa karetka pogotowia ratunkowego. Budowa placówki rozpoczęła się we wrześniu 2009 r.

Uroczystość uświetnił pokaz akcji ratowniczej w wykonaniu ratowników medycznych, Lotniczego Pogotowia Ratunkowego i WOPR. Zaproszeni goście mieli także możliwość zwiedzić nową bazę ratowniczo – szkoleniową.
Michał Dec Mazowiecki Urząd wojewódzki w Warszawie

O krok od tragedii. Ratownicy WOPR ocalili nierozważnych żeglarzy

Przez kilka dni na Zalewie Zegrzyńskim mocno wiało i mało kto odważył się wyruszyć żaglówką na wzburzony akwen. Silne podmuchy zimnego wiatru wymagały od żeglarzy nie lada umiejętności. Co rozważniejsi, doświadczeni żeglarze pozostali więc w portach i przystaniach. Nielicznym, przeceniającym swoje możliwości, zabrakło niestety rozwagi. Tak było w przypadku czterech niedoświadczonych żeglarzy, którzy w sobotę, w godzinach popołudniowych, wyszyli w rejs 5,5 metrową kabinową żaglówką z jednego z portów w Ryni. Nie upłynęli daleko, udało im się dotrzeć zaledwie do drugiego brzegu, dokładnie w okolice osiedla wojskowego w Zegrzu.
Tam, prawdopodobnie w czasie wykonywania jednego z manewrów, silny podmuch wiatru najpierw mocno przechylił idącą pod pełnymi żaglami łódź, a następnie z łatwością położył ją na wysokich falach. Stało się to około godziny 17. Woda natychmiast wdarła się na pokład i do kokpitu, a przerażeni żeglarze, bez kamizelek ratunkowych, znaleźli się w bardzo zimnej o tej porze roku wodzie. Na szczęście, wywrotkę zaobserwowała załoga znajdującego się nieopodal jachtu, która natychmiast rozpoczęła akcję ratowniczą i telefonicznie powiadomiła miejscową placówkę Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Przemoknięci i zziębnięci żeglarze z wywróconego jachtu zostali szczęśliwie podjęci z wody i dostarczeni na brzeg. Ich żaglówka, natomiast zaledwie po kilkunastu minutach, poszła na dno. Tuż po tym, na miejsce zdarzenia przybyły dwie załogi ratownicze WOPR, które zajęły się najpierw przemarzniętymi żeglarzami, a następnie wydobywaniem zatopionej jednostki. Akcja podnoszenia łodzi leżącej na głębokości ok. 3 metrów trwała aż do godziny 23 w nocy i była stosunkowo trudna. Jednostka poszła na dno pod pełnymi żaglami i spoczywała tam na prawej burcie. Ponieważ nie miała komór wypornościowych, trudno było więc ją podnieść. Udało się to dopiero po tym, gdy do akcji weszli, będący w składzie ekipy ratowniczej, płetwonurkowie. Założyli oni pod kadłub specjalne liny i zdjęli z masztów żagle. To pozwoliło na stopniowe wydobycie łodzi, wypompowanie z niej wody i wreszcie odholowanie do macierzystego portu. Akcją ratowniczą dowodził osobiście prezes legionowskiego oddziału WOPR Krzysztof Jaworski, a wspomagali go ratownicy Wiesław Kruk, Wojciech Trzopek, Marcin Jaworski, Martyna Kruk oraz płetwonurkowie Marek Lisowicz i Rafał Kowalczyk.
Andrzej Karski Gazeta Miejscowa

Żeglarze, nurkowie, członkowie Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego oraz wolontariusze przez trzy dni sprzątali brzegi i dno Zalewu Zegrzyńskiego

W tym roku po raz pierwszy wystartowała akcja „Czysty Zalew”. Ma ona na celu nie tylko dbanie o czystość zalewu i jego okolic, ale także propagowanie aktywnego trybu życia. Pomysłodawcą akcji, jest żeglarz i prywatny przedsiębiorca z Nieporętu Adam Bronarski, który na co dzień zajmuje się organizowaniem aktywnego wypoczynku. Patronat nad przedsięwzięciem objął wójt Nieporętu Maciej Mazur.
Puszki po piwie i napojach gazowanych, niedopałki papierosów i plastikowe torby to częsty widok na plażach Zalewu Zegrzyńskiego. Żeglarzy nie dziwi również widok smarów rozlanych na powierzchni wody w portach czy niezbyt przyjemna woń samej wody stojącej w zatoczkach.
– W upalne dni strach wejść i się wykąpać – przyznaje Anna Zagórska, mieszkanka Warszawy, którą spotykamy w jednym z ośrodków mieszczących się nad Zalewem. – Dlatego właśnie uznałem, że taka akcja jest potrzebna i starałem się zainteresować nią jak najwięcej instytucji i firm, które są związane z Zalewem Zegrzyńskim lub turystyką wodną – wyjaśnia Bronarski. Już od środy (15.09) nad akwenem trwały wielkie porządki, w które (oprócz żeglarzy) włączyli się, właściciele ośrodków wypoczynkowych, wędkarze, harcerze i wolontariusze. – Pragniemy, aby ten akwen wodny położony tak blisko Warszawy, stał się miłym i czystym miejscem. Miejscem, gdzie będzie można odpoczywać, a także w sposób aktywny spędzać wolny czas – dodaje pomysłodawca akcji. Dlatego do wielkich porządków zalewu włączyli się nurkowie. Czterosobowa ekipa zeszła pod wodę w okolicach nabrzeża hotelu 500. W asyście ratowników WOPR i policji wydobyli z dna kilka worków śmieci: puszek po piwie, metalowych prętów, a nawet części garderoby. – Zalew nie nadaje się do turystycznego nurkowania, podobnie jak większość polskich jezior. Jednak zanieczyszczone i zamulone dno to również niebezpieczeństwo dla jednostek pływających – tłumaczy Hubert Mazurek, jeden z nurków biorących udział w akcji. – Nasza misja to nie tylko ratowanie zdrowia i życia ludzkiego, ale i dbałość o akwen, na którym pracujemy – dodaje Krzysztof Jaworski z legionowskiego WOPR-u. To właśnie ratownicy wodnego pogotowia, często jako pierwsi otrzymują od żeglarzy informacje o niebezpiecznych przedmiotach znajdujących się w wodzie. – Takie miejsca oznaczamy i staramy się usunąć przeszkody z dna akwenu – mówi Jaworski.
Po kilku godzinach sprzątania rozpoczął się festyn. Na terenie klubu windsurfingowego oraz baru Havaii odbyły się liczne pokazy i zawody sportowe, m.in. kajakowe i wioślarskie. Zwłaszcza ta druga dyscyplina sportu po złotym występie dwójki naszych wioślarzy na Olimpiadzie w Atenach, cieszyła się sporym zainteresowaniem. Pomysłodawcy „Czystego Zalewu” zapowiadają powtórzenie akcji na wiosnę przyszłego roku. Wcześniej chcą pozyskać na ten cel fundusze. W drugiej połowie października ma się odbyć aukcja dzieł sztuki znanych polskich artystów. Organizatorzy dysponują już pracami m.in. prof. Danuty Kołwzan-Nowickiej, Bogny Gniazdowskiej, czy Brunona Tode. To jednak nie koniec pomysłów Bronarskiego. Na wiosnę planuje akcję oznaczenia szlaków rowerowych prowadzących z Warszawy nad Zalew Zegrzyński i wokół akwenu.

Piotr Zadrożny Gazeta Miejscowa

Dojazd do Ryni lub Wierzbicy zajmuje karetce pogotowia ratunkowego minimum 25 minut, gdy są korki trasa przejazdu wydłuża się nawet dwukrotnie

W każdy wakacyjny weekend dyżur na Zalewie Zegrzyńskim pełni wodna karetka. Ratownicy pomagają zarówno przy drobnych urazach, jak i przy poważniejszych wypadkach. Są w stanie dotrzeć do ofiary w wodzie lub na brzegu w ciągu kilku minut od zgłoszenia i to w dowolnym punkcie Zalewu. Kilkakrotnie interweniowali również na terenie miejscowości nadzalewowych, gdy karetka z Legionowa utknęła w korku.
Pani Maria, mieszkanka Legionowa, długo będzie wspominać ten lipcowy dzień. Po kilku latach uległa w końcu namowom męża i zgodziła się wypłynąć w rejs po Zalewie i Narwi. Niestety wybrali zły dzień na żeglowanie.
Wiał silny wiatr i łodzią mocno kołysało. – W pewnym momencie zobaczyłam, że opada na mnie żagiel, a później obudziłam się w szpitalu – wspomina pani Maria. – Łódź przewróciła się. Ratownicy WOPR wyciągnęli z wody nieprzytomną kobietę. Natychmiast rozpoczęliśmy sztuczne oddychanie. Tym razem się udało, głównie dlatego, że byliśmy na miejscu zdarzenia tak szybko – wyjaśnia Halina Siedlewska, pielęgniarka legionowskiego pogotowia, która pełniła wówczas dyżur na Zalewie Zegrzyńskim.
Karetką pływa dwóch ratowników (jeden pełni również rolę sternika), lekarz i pielęgniarka. Do dowolnego zakątka nad Zalewem wodna karetka jest w stanie dotrzeć w ciągu 7 – 10 minut, w zależności od warunków pogodowych. – W przypadku zatrzymania krążenia dla pacjenta ważna jest każda minuta – podkreśla Konrad Kłodos, lekarz pogotowia ratunkowego. Jego najczęstrzymi pacjentami są osoby z drobnymi urazami np. z rozciętą stopą czy rozbitym kolanem. Często karetka wzywana jest także do osób nietrzeźwych, które śpiąc na słońcu tracą przytomność. – Ratownicy uczestniczyli również w akcjach na lądzie. – Gdy w Białobrzegach na głównej trasie doszło do wypadku, to my byliśmy pierwsi i udzielaliśmy pomocy poszkodowanym – wyjaśnia Jacek Lewandowski, ratownik legionowskiego WOPR-u.
Karetka dyżuruje tylko w weekendy. Na więcej brakuje pieniędzy. Te WOPR pozyskuje od sponsorów (głównie Plus GSM). – My zapewniamy odpowiednio wyszkolonych lekarzy i pielęgniarki, a także sprzęt. Taki sam jeździ w standardowej karetce. Brakuje jedynie defibrylatora, ale to na urządzenie zabrakło już funduszy – przyznaje Helena Grams, szefowa legionowskiego pogotowia. Występowała ona do Narodowego Funduszu Zdrowia o dodatkowe środki na wodną karetkę. Niestety bezskutecznie. Oddział warszawski nie uznał za słuszne zapewnienie odpowiedniego poziomu bezpieczeństwa dla wypoczywających nad Zalewem mieszkańców Mazowsza. – Podobne karetki funkcjonują na Mazurach. Tam NFZ łoży pieniądze na ich utrzymanie. U nas ten problem jest całkowiecie lekceważony przez urzędników funduszu – wyjaśnia Grams.

Zap Gazeta Miejscowa

Pierwsze Ofiary

Kolejny upalny weekend spowodował najazd turystów na plaże nad Zalewem Zegrzyńskim. Niestety są już pierwsze ofiary nieodpowiedzialnego wypoczynku nad wodą. Jedna osoba utopiła się na niestrzeżonym kąpielisku przy ośrodku Mazowsze. Natomiast cztery zostały ranne w wypadku do którego doszło przy dzikiej plaży w Nieporęcie.
Do zdarzenia doszło w piątkowe (25.07) popołudnie, kiedy jedna z motorówek wpłynęła na linę, na której inna łódź holowała amatorkę spadochronowych lotów. Wcześniejsza próba wzbicia w powietrze nie powiodła się, dlatego motorówka zawracała do brzegu. Właśnie wtedy nastąpiła kolizja. Blisko 100-metrowa lina wkręciła się w śrubę silnika. – Kobieta szarpnięta przez motorówkę uderzyła w stojącą nieopodal łódź – relacjonuje zdarzenie nadkom. Anna Galant z legionowskiej komendy Policji.
27-letnia mieszkanka Legionowa uderzyła w stelaż i kadłub łodzi, rozbijając przednią szybę. Wstępna diagnoza wykazała otwarte złamanie nogi, liczne obrażenia cięte ciała, w tym twarzy, a także ogólne, silne potłuczenia. Pierwszej pomocy udzielili ratownicy WOPR, czuwający na plaży. W wypadku zostały poszkodowane także trzy inne osoby: pasażerka motorówki i dwoje dzieci. Spadająca do wody lina uderzyła je w głowę. Na szczęście obrażenia nie są groźne.
Dochodzenie w sprawie wypadku prowadzi legionowska Policja. Z relacji świadków wynika, że winę za spowodowanie wypadku na wodzie ponosi sternik motorówki, która wpłynęła na linę unoszącą się na wodzie. Mężczyzna był trzeźwy i posiadał uprawnienia do prowadzenia łodzi. Według policji nie zachował jednak podstawowych zasad bezpieczeństwa. Według ratowników WOPR nie zachowali ich również ludzie oferujący loty spadochronem. Nie zabezpieczyli także w sposób należyty miejsca startu spadochronu. – Będziemy rozmawiać na temat bezpieczeństwa kapiących się na dzikiej plaży z dzierżawcą terenu. Kąpielisko jest zbyt małe, potrzeby wypoczywających nad zalewem ogromne. Codziennie na plaży przebywa kilkaset osób. Tuż obok przepływają motorówki i skutery wodne. Wiele z nich wpływa na kąpielisko. Niewykluczone, że w następny weekend może dojść do kolejnej tragedii – tłumaczy Krzysztof Jaworski, jeden z ratowników legionowskiego WOPR.
Liczne wypadki, nie tylko na Zalewie Zegrzyńskim potwierdzają opinie, że wiele osób uprawiających sporty motorowodne albo pływa bez wymaganych uprawnień, albo doświadczenie zastępuje brawurą. Służby dbające o bezpieczeństwo na zalewie nie są niestety w stanie sprawdzić wszystkich. Dlatego wypoczywającym pozostaje liczyć głównie na własny rozsądek.

Piotr Zadrożny Gazeta Miejscowa

Bezpieczniej niż zwykle

Od kilku dni temperatury nawet w cieniu przekraczają 30 stopni Celsjusza. Do tego dochodzi palące wręcz słońce. Warunki wymarzone do kąpieli i amatorów tego sportu nad Zalewem Zegrzyńskim i mniejszymi oczkami wodnymi na terenie powiatu nie brakuje. Niestety wielu pływaków przecenia swoje możliwości. Na dodatek alkohol połączony z wysoką temperaturą powodują liczne zasłabnięcia w wodzie. W tym roku nikt jeszcze nie utonął, ale o nieszczęście niezwykle łatwo.

Na plaży miejskiej w Serocku. W wodzie zasłabł mężczyzna w średnim wieku. Ratownik WOPR, który nadzorował plażę wyciągnął go na brzeg. Już po kilku minutach na miejscu była wodna karetka pogotowia ratunkowego. – Lekarz z łodzi podjął akcję reanimacji. Po kilku minutach przyjechała karetka „wypadkowa” stacjonująca w Zegrzu. Dzięki sprawnej akcji po drodze do szpitala pacjent odzyskiwał już przytomność – relacjonuje Helena Grams, szefowa legionowskiego pogotowia. Karetka funkcjonowała już nad Zalewem dwa lata temu, wtedy zdała egzamin. W ubiegłym roku nie było środków na jej uruchomienie. W tym pieniądze się znalazły i wspólny patrol na wodzie prowadzą lekarz, ratownik i policjant.
W ciągu roku na terenie powiatu notuje się od kilku do kilkunastu utonięć. W skali kraju, tylko w ubiegłym roku śmierć na wodzie poniosło 700 osób. W tym już niecałe 300. Najczęstszą przyczyną utonięć jest niestety alkohol. – Do tego dochodzi kąpiel w miejscach niedozwolonych. Na terenie powiatu szczególnie niebezpieczne są dawne żwirownie i kopalnie piasku – wyjaśnia Krzysztof Jaworski z legionowskiego WOPR-u.
Tylko w ubiegłym roku blisko 200 ofiar wody to nieletni. – Gdy na kąpielisku jest dużo osób to nawet ratownik, znajdujący się na wieżyczce, może nie zauważyć topiącego się dziecka – tłumaczy jeden z doświadczonych ratowników WOPR. Dlatego ratownicy apelują do rodziców o większą uwagę nad wodą.
Niestety coraz częściej pływacy przeceniają swoje możliwości odpływając daleko od brzegu. Dochodzi również zagrożenie kolizji pływaka z motorówką lub żaglówką. W zeszłym roku głośno było o wypadku, w którym płynący stracił stopę po kolizji z motorówką. Dlatego WOPR w takich przypadkach radzi zabrać ze sobą specjalną kolorową boję „SP”, która spowoduje, że będziemy wyraźnie widoczni na akwenie. Pomoże również mniej sprawnemu pływakowi, gdy zabraknie mu sił.

Piotr Zadrożny Gazeta Miejscowa

40 uratowanych na 40-lecie Zalewu

60 ratowników, 6 łodzi motorowych, wodna karetka pogotowia, funkcjonariusze policji na każdej drodze dojazdowej, a do tego fatalne warunki, sztormy, wichury, utrudnione akcje i jak zwykle tłumy ludzi – tak wyglądał długi, aż czterodniowy weekend nad Zalewem Zegrzyńskim (19-22 czerwca). To chyba nie przypadek, że w 40 rocznicę powstania Zalewu Zegrzyńskiego, WOPR uratował… 40 osób.

W czwartek z samego rana w komisariacie policji w Nieporęcie odbyła się odprawa „sztabu kryzysowego”. Omówiono podstawowe działania ratownicze WOPR-u i prewencyjne policji na całym obszarze na i wokół zalewu. – Do działania zaprosiliśmy też grupy środowiskowe stołecznego WOPR-u, a wszyscy ratownicy koszarowani byli w komisariacie w Nieporęcie – wyjaśnia Krzysztof Jaworski z legionowskiego WOPR-u. Dzięki profesjonalnym działaniom służb ratowniczych, przez cztery dni na zalewie nikt nie zginął.

– Postanowiliśmy zewrzeć szyki i intensywnie współpracować przez te cztery dni z wodnymi jednostkami ratowniczymi – mówi z-ca komendanta powiatowego policji, nadkom. Bogusław Błędowski. – Zajęliśmy się przede wszystkim ochroną pozostawionego mienia, samochodów oraz mieszkań i domów.
Dzięki doskonałej koordynacji i profesjonalizmowi, przez cztery dni na Zalewie Zegrzyńskim nie doszło do żadnego śmiertelnego wypadku.
– Już pierwszego dnia ruszyliśmy grupą 19 ratowników na wszystkie plaże. Na każdej czuwało przynajmniej trzech. – Pogoda sprzyjała letnim kąpielom i (jak się później okazało) w czwartek na plażach pojawiło się najwięcej turystów. W kolejnych dniach pogoda przeniosła rejon działań na „głęboką wodę”.

Jeszcze w czwartek wieczorem doszło do poważnych wypadków – wywróciły się dwie duże jednostki pływające. Nikomu nic się nie stało. – Później wichury, nawałnice i ogromne fale nie dały nam zmrużyć oka – mówi dalej Jaworski. – Przez cztery dni podnieśliśmy około 30 wywróconych łódek i jachtów. Z wody wyciągaliśmy w sumie 19 kiepskich żeglarzy, razem z plażowiczami uratowaliśmy czterdzieści osób. – W większości przypadków opatrywaliśmy drobne rany, stłuczenia i skaleczenia. Były jednak osoby, które potrzebowały natychmiastowej reanimacji, po prostu było z nimi bardzo ciężko – wylicza Jaworski.

Po raz drugi w ogóle i pierwszy w tym sezonie doskonale sprawiła się wodna karetka pogotowia (łódź motorowa). – Łódź dysponuje pełnym zespołem reanimacyjnym i potrafi w obrębie zalewu w kilka minut dotrzeć na miejsce zdarzenia – tłumaczy Marek Lisowicz, kierownik grupy poszukiwawczo-ratowniczej legionowskiego WOPR. – Karetka ta znakomicie sprawdza się w stanach zatrzymania krążenia, posiada m.in. defibrylator. Pływają na niej lekarz anestezjolog oraz ratownik – dodaje Helena Grams – dyrektor SPZLO z Legionowa.
– Mieliśmy około pięć chmur burzowych, jedną porównywalną z nawałnicą – komentuje dalej Jaworski. – Żeglarze, przede wszystkim niedoświadczeni, po prostu się wywracali. W sobotę na zalewie pojawił się wiatr o sile ok. 8-9 stopni w skali Beauforta. – Proszę pana, w taką pogodę strach wypływać nawet dużym statkiem spacerowym – ocenił stan zalewu komandor Andrzej Tomankiewicz, prezes Okręgowego Związku Motorowodnego i Narciarstwa Wodnego, (nota bene zaraz po odwołaniu Motorowodnych Mistrzostw Europy).


Krzysztof Niewiadomski Gazeta Miejscowa

Wielka fala

Wywrócone żaglówki i łodzie z wędkarzami oraz połamane maszty desek surfingowców – to efekt niewielkiego sztormu na Zalewie Zegrzyńskim. Ratownicy WOPR oceniają, że w pierwszych dniach maja w dwunastostopniowej skali Beauforta wiatr i fale osiągały „siódemkę”.
– Przez cały weekend mieliśmy pełne ręce roboty, zwłaszcza w czwartek i niedzielę – mówi Krzysztof Jaworski z legionowskiego oddziału Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Tylko 1 maja ratownicy interweniowali 32 razy. Na szczęście obyło się bez ofiar.
Silny wiatr utrudniał również połowy wędkarzom. Dodatkowym problemem był fakt, że spuszczano wodę na zaporze w Dębe. – Nawet, gdy cichł wiatr, to i tak natychmiast łódź odwracała się o 180° – opowiada Rajmund Litwiński, wędkarz z Legionowa.
O mały włos nie doszłoby do tragedii na Narwi, właśnie w pobliżu zapory. We wczesnych godzinach porannych (1.05) wywróciła się łódź motorowa z 3 wędkarzami. – Najpierw usłyszałem głosy, a dopiero później zobaczyłem ludzi w wodzie. Każdy postąpiłby na moim miejscu w taki sam sposób – tłumaczy Sławomir Kiełtyka, mieszkaniec Legionowa, który wraz z siedemnastoletnim synem Łukaszem, uratował tonących mężczyzn. Nie udało się natomiast odnaleźć łodzi, która prawdopodobnie zatonęła. Przyczyny wywrotki nie są znane.


Peter Gazeta Miejscowa

Zalew znów groźny

W niedzielne popołudnie, w ciągu czterdziestu minut, na Zalewie Zegrzyńskim trzykrotnie musieli interweniować ratownicy WOPR. Dodatnie temperatury z ostatnich dni spowodowały, że lód na akwenie jest bardzo cienki. W wielu miejscach można już pływać łodzią. Zapominają o tym osoby ślizgające się po Zalewie na bojerach.

– Pod pierwszym z mężczyzn po prostu załamał się lód i nie mógł się on wydostać. W drugim przypadku interweniowaliśmy dosłownie w ostatniej chwili, bo mężczyzna był mocno przemarznięty – opowiada jeden z ratowników. Przyznaje również, że bez poduszkowca, który wypożyczony jest do testów z Instytutu Lotnictwa, trudno sobie radzić w takich przypadkach. – Staramy się o zakup podobnej maszyny. Niestety WOPR nie dysponuje odpowiednimi finansami, dlatego będziemy prosić o pomoc samorząd – tłumaczy Jerzy Telak, prezes WOPR.
– Bez takiej pomocy cała akcja trwałaby wiele godzin. Odpowiednim sprzętem dysponuje jedynie straż pożarna. Przed dwoma laty bojerowca ściągano z lodu przez dwie godziny – przyznaje nadkom. Anna Galant z legionowskiej komendy policji. Wicestarosta legionowski dodaje, że pieniądze na poduszkowiec dla grupy interwencyjnej muszą się znaleźć. – Będziemy ich szukać w samorządach gminnych i w wojewódzkim – mówi Zbigniew Ochrymowicz.

Pleg Gazeta Miejscowa

Taniec na lodzie

Nie minęła nawet godzina od zainicjowania działalności lodowego patrolu Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego na Zalewie Zegrzyńskim, a już ratownicy mieli pełne ręce roboty. W odległości kilku metrów od brzegu tonęło grafitowe volvo pod którym załamał się lód. Akcja ratownicza trwała raptem kilka minut. Ważące ponad tonę osobowe auto ratownicy odtransportowali na brzeg.

W ostatnią niedzielę (5.12) punktualnie w południe rozpoczęło swoją zimową działalność Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe. Zalew również o tej porze roku tętni życiem. Mieszkańcy powiatu i stolicy jeżdżą na tam łyżwach, ścigają się na bojerach, a nawet na nartach. Niestety na zamarznięty akwen wyjeżdżą również amatorzy mocnych wrażeń na czterech kółkach. – Głupota połączona z nieświadomością – skomentował niedzielny wypadek jeden z ratowników WOPR. Już wcześniej dochodziło do podobnych zdarzeń. Tym razem na zalew wyjechał młody mieszkaniec Wieliszewa. Po przejechaniu kilku metrów lód pękł, a auto obiema ośkami zaczęło zanurzać się w wodzie. – Kierowcę i samochód uratowała druga, grubsza warstwa lodu – wyjaśnia kpt. Leszek Smuniewski, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej z Legionowa.

Auto ratowali wspólnie strażacy i WOPR-owcy. Za akcję zapłaci budżet państwa. Kierowca nie został nawet ukarany mandatem. – Wjeżdżając na lód nie złamał przepisów. Mamy jedynie wątpliwości, czy nie stworzył zagrożenia dla innych osób np. pasażerów auta. W tej chwili sprawą zajmują się nasi prawnicy – wyjaśnił mł. insp. Józef Suchecki, komendant powiatowy policji w Legionowie.

Zap Gazeta Miejscowa

Lodowy patrol

Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe kojarzyło się dotychczas z ratownikami na plaży i charakterystycznymi pomarańczowymi łódkami patrolującymi teren Zalewu Zegrzyńskiego. Życie turystyczne na zalewie nie zamiera zimą, dlatego stworzono specjalną grupę ratownictwa zimowego. Swoje pierwsze ćwiczenia WOPR przeprowadził wspólnie ze jednostką Państwowej Straży Pożarnej z Legionowa.

W okresie zimowym na lód pokrywający akwen wychodzą wędkarze, bojerowcy i amatorzy innego rodzaju sportów zimowych. Czasami nieodpowiedzialni kierowcy sprawdzają również stan ogumienia swoich czterech kółek. Niestety dochodzi do wypadków. W ubiegłym roku przez ponad trzy godziny trwała akcja wydobycia z wody mężczyzny pod którym załamał się lód. – Wtedy nie mieliśmy specjalistycznego sprzętu. Trzeba było wzywać jednostkę z Warszawy. Dziś jesteśmy już przygotowani – przekonuje kapt. Leszek Smuniewski.

Ćwiczenia obu grup ratowniczych polegają na kontroli sprzętu i imitacji zdarzenia z ofiarą. – Trenujemy dojście do osoby uwięzionej w przeręblu, a także wydobycie osoby nieprzytomnej z wody – wylicza Marek Lisowicz, ratownik WOPR. Pierwsze ćwiczenia na zalewie odbywały się w połowie grudnia. Temperatura dochodziła do minus dziesięciu stopni. Pracę dodatkowo utrudniał silny wiatr. – Okazało się, że brakuje nam specjalistycznych ubrań, w których ratownik może przebywać w wodzie o temperaturze jednego stopnia nawet kilkadziesiąt minut – mówi o efektach ćwiczeń kapt. Smuniewski.

– Zalew to doskonałe miejsce na ślizganie się z żaglem – mówi Artur Król, mieszkaniec Warszawy. – Przyjeżdżam tutaj prawie co tydzień. Wiem, gdzie lód jest cienki, a gdzie można ślizgać się bez przeszkód – przekonuje Król. Przyznaje jednak, że wiele osób nie bada grubości powłoki lodowej. – Po prostu rozkładają sprzęt i się ślizgają – to bardzo niebezpieczne – mówi Król. – Wydarzenia z 2001 roku pokazały, że musimy być przygotowani. Im szybciej dotrzemy do ofiary, która znajduje się w wodzie, tym większe są szanse na jej uratowanie – dodaje kapt. Smuniewski.

Pleg Gazeta Miejscowa

Urwana stopa

Mężczyzna nie miał szans z motorówką.
Czterdziestosześcioletniemu mężczyźnie pędząca po Zalewie motorówka obcięła stopę. Do wypadku doszło około 100 metrów do brzegu. Sternik kierujący łodzią zapewniał, że nie zauważył pływaka.

Poszkodowany został opatrzony jeszcze na plaży, gdzie pierwszej pomocy udzielił mu wypoczywający w ośrodku lekarz. – Mężczyzna zawdzięcza życie temu człowiekowi – przyznaje Stefania Juchnicka, lekarz pogotowia ratunkowego. Karetka jedynie odwiozła mężczyznę do szpitala na Bródnie.
Okoliczności zdarzenia wyjaśnia policja. W wyniku wypadku poszkodowany stracił lewą stopę i dwa palce prawej. Na wyspę transformatorową pływał już wielokrotnie. Jednak tym razem na Zalewie była wysoka fala, prawdopodobnie dlatego sternik nie zauważył pływaka i doszło do tragedii.

Łódź, która staranowała mężczyznę została zatrzymana przez policję do specjalistycznej analizy. Przesłuchiwani są również świadkowie. Wiadomo, że płynący nie miał czepka na głowie – co mogło utrudnić kierującemu łodzią jego lokalizację. WOPR przestrzega przed samotnym wypływaniem na wody Zalewu poza wyznaczone kąpieliska.

Peter Gazeta Miejscowa

Akcja ratunkowa na Zalewie Zegrzyńskim

Mateusz Zieliński Gazeta Wyborcza

Pokazy na zamarzniętym zalewie przemieniły się w prawdziwą akcję ratunkową. W niedzielę (5 stycznia) w swojej pierwszej zimowej akcji ratownicy z WOPR uratowali samochód, pod którym załamał się lód
– To fantastyczna sprawa. Do tej pory działaliśmy od wiosny do jesieni, teraz będziemy mogli ratować ludzi także w zimie – mówi Jerzy Kulej, słynny bokser i równocześnie ratownik Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Od wczoraj na Zalewie Zegrzyńskim działa specjalna grupa ratownictwa lodowego. We wszystkie weekendy aż do końca zimy dziesięciu ratowników z WOPR-u na zmiany będzie czuwać nad bezpieczeństwem bawiących się tam łyżwiarzy, narciarzy, bojerowców i innych miłośników zimowych sportów.

Bezpieczni w 20 minut

– W zeszłym roku pewien bojerowiec spędził na krze dwie godziny, zanim dotarli do niego strażacy – opowiada Jerzy Telak, prezes WOPR. – Przeżył tylko dlatego, że był bardzo ciepło ubrany.
Ratownicy z WOPR-u chcą docierać do potrzebujących pomocy w kilka-kilkanaście minut od ogłoszenia alarmu. Mają terenowy samochód i sprzęt ratowniczy umożliwiający szybką akcję na kruchym lodzie. – Wszystko to jest kupione za nasze prywatne pieniądze – mówi Jacek Lewandowski, jeden z ochotników WOPR. – Wciąż szukamy sponsora, który mógłby nas wyposażyć w lepszy sprzęt.
Wczoraj w samo południe ratownicy na specjalnym pokazie zaprezentowali swoje umiejętności. Dwóch z nich, ubranych w ciepłe pianki, wskoczyło do wyrąbanej w lodzie przerębli. Po dwóch minutach z Nieporętu na miejsce przyjechał na sygnale samochód WOPR-u, kilka chwil później także policja i straż pożarna. – Liczy się każda minuta. Nieodpowiednio ubrany człowiek może nie wytrzymać w tak zimnej wodzie nawet kwadransa – tłumaczyli ratownicy.
Ślizgając się na przymocowanych do liny saniach, WOPR-owcy po kolei wyciągnęli z przerębli obu „topielców”. 20 minut od pierwszego alarmu wszyscy byli bezpieczni na brzegu.

Za cienki na samochód

Uczestnikom pozorowanej akcji nie dano jednak szansy na ogrzanie się w ciepłym barze. Tuż po zakończeniu pokazu załamał się lód pod granatowym volvo, które zaledwie kilkaset metrów dalej ślizgało się po gładkiej tafli zamarzniętego zalewu. – Lód ma 30 cm grubości. Tyle wystarczy, żeby utrzymać ludzi, ale nie ważący tonę samochód – wołali biegnący w jego kierunku WOPR-owcy.
Ślizganie się autem po lodzie to najmniej rozsądny ze sportów uprawianych przez młodych ludzi na zamarzniętym zalewie. Nierozważnemu kierowcy auta udało się wprawdzie bezpiecznie uciec, ale jego opuszczone volvo powoli zapadało się pod wodę. – Nie wiem, jak to się stało – opowiadał potem zdziwiony.

Miał jednak szczęście. Ratownicy w kilkanaście minut wyciągnęli jego samochód i przeholowali go na twardy grunt. Na pierwszy rzut oka auto nie zostało nawet uszkodzone.

Czuwających nad Zalewem Zegrzyńskim ratowników WOPR można wezwać, dzwoniąc pod numer alarmowy 112

Wodna karetka

rozmawiała Barbara Kasprzycka Gazeta Wyborcza

W zeszłym roku jednostka z płetwonurkiem, lekarzem i ratownikiem na pokładzie udzieliła pomocy niemal dwustu osobom. W tym roku na pływanie po Zalewie Zegrzyńskim nie ma pieniędzy
Do poniedziałkowej tragedii, kiedy śruba motorówki urwała pływakowi stopę, karetka z Legionowa jechała kilkanaście minut. Wodna pomoc byłaby na miejscu po chwili. Barbara Kasprzycka: Ile osób przyjeżdża latem nad Zalew Zegrzyński?

Krzysztof Jaworski, dyrektor biura WOPR, ratownik na Zalewie: W tym sezonie to będą blisko dwa miliony. Upały powodują, że tłoczno jest nie tylko w weekendy. Coraz więcej też pływa np. skuterów wodnych. Ich sternicy często nie grzeszą wyobraźnią, szaleją kilkanaście metrów od plaży. Niebezpiecznych sytuacji jest coraz więcej.

Czy w tym roku wodna karetka patroluje Zalew?

– Pływamy tylko w weekendy. Nie mamy pieniędzy, by działać w tygodniu, dlatego nie było nas na wodzie, gdy zdarzył się ten wypadek w poniedziałek. W czerwcu wydawało się, że znalazł się sponsor, ale jak dotąd nie podpisał umowy. Ratownicy pracują więc społecznie, nawet lekarz pływa za darmo. Za paliwo płaci częściowo legionowski WOPR, a częściowo sami ratownicy.

W czym wodna karetka przewyższa tradycyjną?

– Karetka pogotowia, by dotrzeć z jednego brzegu Zalewu na drugi, musi jechać dookoła, przebijać się przez wąski most. Nasza łódź w ciągu kilku minut jest w każdym zakątku Zalewu. Dwa lata temu pogotowie dostało sygnał, że nad Zalewem wędkarz wyjął sobie haczykiem oko. Przyjechała karetka z Legionowa, poderwano śmigłowiec. Okazało się, że tak naprawdę człowiek zrobił sobie małą rankę w policzku. Sprawdzilibyśmy to w kilka chwil, zaoszczędzono by masę pieniędzy. Dziś bylibyśmy szczęśliwi, gdyby ktoś zechciał nam kupić choćby paliwo, tak, żeby ludzie ratujący życie nie musieli wykładać tych pieniędzy z własnych kieszeni.

Back to top